Dawno mnie tu nie było, choć Wasze blogi przeglądam systematycznie. Prawie cały listopad spedziłam na robieniu karczochów. Myślę tu o wolnym czasie, którego nie za wiele ostatnio mam. Dwoje dzieci, duzy dom do sprzątania, wymagające podniebienia i studia zajmują mi znaczną cześć doby ale jednak zdołałam zrobić na zamówienie karczochy w ogólnej liczbie 51 sztuk.
Dzisiaj wybraliśmy sie na miejscowa giełdę. Oczywiście mnóstwo ludzi, kosmiczne ceny a to co chciałam kupić- nieosiągalne. A ja przecież chciałam tylko lniany obrus na świąteczny stół....buuuuu!!!
Kupiłam za to bieznikoserwety które mam nadzieję pokażę niebawem. Cały czas wisi coś na drutach i myśle , że do świąt jeszcze coś tu wrzucę .Odwiedzajcie mnie.Zapraszam!!!!!!!!
o ile bombeczek i to ślicznych bombeczek :))
OdpowiedzUsuńObawiam się,że zaniemówiłam z wrażenia .
OdpowiedzUsuńtoż to produkcja masowa prawie:) Super są te karczochy...
OdpowiedzUsuńJejku, jak się robi tyle karczochów?? i to takich ładnych! Ja zrobiłam dwa i się poddałam...PIĘKNE!!
OdpowiedzUsuńO matkoooo! szczery podziw dla pracowitości, cierpliwości przy powtarzaniu tego samego wzoru, no i dla efektu końcowego - jest NIESAMOWITY!
OdpowiedzUsuńO Matko! Turbodoładowanie masz czy co? Tyle! I jednakowych! Gratuluję takiego zamówienia i cierpliwości w jego wykonaniu!
OdpowiedzUsuń